czwartek, 20 września 2018


"Jeżeli twoje dociekania skłonne są zdławić ciepło twego serca i zniszczyć w tobie zamiłowanie do prostych przyjemności, które powinny być wolne od skazy, to wiedz, że oddajesz się zajęciom nieprawym, czyli nieprzystojnym dla ludzkiego umysłu" 

Thalia

37 lat | 12 spędzonych na Skellige ✗ elf ✗ cyrulik
Jak każdego poranka, jeszcze w nocnej koszuli, schodzi prosto na parter i spokojnym krokiem udaje się do półek z medykamentami. Przegląda po kolei każdy środek, wącha, aby upewnić się, czy nie jest już zepsuty oraz zapisuje, czego brakuje na kartce papieru, która zawsze leży przygotowana tuż obok mieszanek ziołowych. Węglikiem zapisuje, że brakuje już maści na oko Balda, a że dni są coraz krótsze, chłopi częściej odnoszą różnego rodzaju kontuzje. Zapalenie oka to nieprzyjemna przypadłość, którą powinno leczyć się możliwie jak najszybciej, jednakże jak na ironię – najlepszy lek musi czekać aż dziewięć nocy, by odpowiednio dojrzeć. Kobieta notuje więc, czego będzie potrzebować: kilka cebul, pół butelki wina oraz kilka ząbków czosnku. Wszystko ma w spiżarni. Dalej błądzi wzorkiem po półkach. Zima zbliża się wielkimi krokami, najwyższy czas zrobić zapas suszonych ziół – póki jest jeszcze na to czas. Martwi się tak, jak każdej zimy. Jeśli czegoś zabraknie, ktoś może zginąć, a ona po prostu nie może na to pozwolić. Jej drogi ojciec nie byłby dumny z córki, która nie jest w stanie nawet sporządzić porządnych zapasów. Mimo że od tak dawna już nie słyszała jego głosu w rzeczywistym świecie, to wciąż nawiedza ją w snach razem z matką. Siedzą wtedy wszyscy razem na polanie. Ona – jako mała dziewczynka pod czujnym okiem matki zbiera polne kwiaty, plecie wianki; matka przygląda się swojej córce, w międzyczasie szkicując pejzaż, w którego centrum jest jej dziecko, a ojciec z uśmiechem na ustach popija miód i opowiada o właściwościach poszczególnych ziół, czasami robi dygresję, aby powspominać lata młodości. Wszyscy są szczęśliwi. Otlanna kocha te sny. Noce, gdy ponownie czuje się dzieckiem, są miłą odmianą od tych samotnych nocy w pustym domu. Mimo wszystko ani myśli o ustatkowaniu się. Przynajmniej nie teraz, chociaż zegar płodności tyka coraz głośniej, przypominając, iż to już ostatnie dwadzieścia, trzydzieści lat na założenie rodziny. Później może być już za późno. Stara się stłumić w sobie to tykanie, bo jeżeli ma komuś oddać swoje serce, chce, aby to był ktoś, komu naprawdę będzie mogła zaufać, powierzyć każdy smutek, jednocześnie będąc sama opoką dla ukochanego. Tak, to ten beznadziejny pierwiastek romantyczny, który tli się w niej. Kiedyś już popełniła błąd i została sama. Sama i bez cnoty. Nie lubi popełniać tych samych błędów, dlatego teraz nie ufa pokrętnym, słodkim słówkom, gdy te czasem nawiedzą jej spiczaste uszy. Jest prostą kobietą, która nie boi się mówić tego, co myśli. Ciężką pracą zasłużyła sobie na ludzki szacunek, dając dowód innym pobratymcom, iż nie trzeba wcale zaciekle walczyć, by zdobyć uznanie wśród tych szybko umierających istot. Z przykrością wspomina cierpienie widziane wśród komand Scoia'tael. Żałuje, że doszło do tego powstania i ma żal do wszystkich ograniczonych ludzi, którzy doprowadzili do tej tragedii. Marzy, aby kiedyś wszystkie rasy mogły żyć ze sobą w ogólnej zgodzie, bez rasizmu, wojen, nienawiści. Przecież tak wielu już udowodniło, że to możliwe, więc dlaczego wciąż znajdują się chore, pozbawione duszy hordy, które nie są w stanie tego zaakceptować?

Sometimes it's hard to just keep going
But faith is moving without knowing
Can I trust what I can't see
To reach my destiny
I want to take control but I know better


 odpersiowo:
Kartę jak zwykle zawdzięczam Von. Bez niej moje życie nie miałoby sensu. 
Zapraszam do wątków oraz powiązań. 
Cytaty i tytuł: Fireflight- Unbreakable
Klikamy w ''Otlanna'' po więcej informacji
Kontakt: 
GG: 54735455
poczta: pers.quinn@gmail.com
zmieniłam wizerunek. do trzech razy sztuka. na zdj Marita Tathariel

piątek, 25 maja 2018


The ones who beat me down and bruised me
They hide just out of sight
Can't face me in the light
They'll return but I'll be stronger

Otlanna

37 lat | 12 spędzonych na Skellige ✗ elf ✗ cyrulik
Jak każdego poranka, jeszcze w nocnej koszuli, schodzi prosto na parter i spokojnym krokiem udaje się do półek z medykamentami. Przegląda po kolei każdy środek, wącha, aby upewnić się, czy nie jest już zepsuty oraz zapisuje, czego brakuje na kartce papieru, która zawsze leży przygotowana tuż obok mieszanek ziołowych. Węglikiem zapisuje, że brakuje już maści na oko Balda, a że dni są coraz krótsze, chłopi częściej odnoszą różnego rodzaju kontuzje. Zapalenie oka to nieprzyjemna przypadłość, którą powinno leczyć się możliwie jak najszybciej, jednakże jak na ironię – najlepszy lek musi czekać aż dziewięć nocy, by odpowiednio dojrzeć. Kobieta notuje więc, czego będzie potrzebować: kilka cebul, pół butelki wina oraz kilka ząbków czosnku. Wszystko ma w spiżarni. Dalej błądzi wzorkiem po półkach. Zima zbliża się wielkimi krokami, najwyższy czas zrobić zapas suszonych ziół – póki jest jeszcze na to czas. Martwi się tak, jak każdej zimy. Jeśli czegoś zabraknie, ktoś może zginąć, a ona po prostu nie może na to pozwolić. Jej drogi ojciec nie byłby dumny z córki, która nie jest w stanie nawet sporządzić porządnych zapasów. Mimo że od tak dawna już nie słyszała jego głosu w rzeczywistym świecie, to wciąż nawiedza ją w snach razem z matką. Siedzą wtedy wszyscy razem na polanie. Ona – jako mała dziewczynka pod czujnym okiem matki zbiera polne kwiaty, plecie wianki; matka przygląda się swojej córce, w międzyczasie szkicując pejzaż, w którego centrum jest jej dziecko, a ojciec z uśmiechem na ustach popija miód i opowiada o właściwościach poszczególnych ziół, czasami robi dygresję, aby powspominać lata młodości. Wszyscy są szczęśliwi. Otlanna kocha te sny. Noce, gdy ponownie czuje się dzieckiem, są miłą odmianą od tych samotnych nocy w pustym domu. Mimo wszystko ani myśli o ustatkowaniu się. Przynajmniej nie teraz, chociaż zegar płodności tyka coraz głośniej, przypominając, iż to już ostatnie dwadzieścia, trzydzieści lat na założenie rodziny. Później może być już za późno. Stara się stłumić w sobie to tykanie, bo jeżeli ma komuś oddać swoje serce, chce, aby to był ktoś, komu naprawdę będzie mogła zaufać, powierzyć każdy smutek, jednocześnie będąc sama opoką dla ukochanego. Tak, to ten beznadziejny pierwiastek romantyczny, który tli się w niej. Kiedyś już popełniła błąd i została sama. Sama i bez cnoty. Nie lubi popełniać tych samych błędów, dlatego teraz nie ufa pokrętnym, słodkim słówkom, gdy te czasem nawiedzą jej spiczaste uszy. Jest prostą kobietą, która nie boi się mówić tego, co myśli. Ciężką pracą zasłużyła sobie na ludzki szacunek, dając dowód innym pobratymcom, iż nie trzeba wcale zaciekle walczyć, by zdobyć uznanie wśród tych szybko umierających istot. Z przykrością wspomina cierpienie widziane wśród komand Scoia'tael. Żałuje, że doszło do tego powstania i ma żal do wszystkich ograniczonych ludzi, którzy doprowadzili do tej tragedii. Marzy, aby kiedyś wszystkie rasy mogły żyć ze sobą w ogólnej zgodzie, bez rasizmu, wojen, nienawiści. Przecież tak wielu już udowodniło, że to możliwe, więc dlaczego wciąż znajdują się chore, pozbawione duszy hordy, które nie są w stanie tego zaakceptować?

Sometimes it's hard to just keep going
But faith is moving without knowing
Can I trust what I can't see
To reach my destiny
I want to take control but I know better


 odpersiowo:
Kartę jak zwykle zawdzięczam Von. Bez niej moje życie nie miałoby sensu. 
Zapraszam do wątków oraz powiązań. 
Cytaty i tytuł: Fireflight- Unbreakable
Klikamy w ''Otlanna'' po więcej informacji
Kontakt: 
GG: 54735455
poczta: pers.quinn@gmail.com
zmieniłam wizerunek. do trzech razy sztuka. na zdj Marita Tathariel

Sedric
I see the fire they have reached our shore
I hear the screams, the buckles and sword

Klikając w "Sedric" wyświetli wam się treść KP.
Całość obrobiła moja wspaniała Von, której ślę ofiarę na ołtarzyk.
Liczymy na dobrą zabawę :3

Poza Von kartę sponsoruje: Pat Razket - Pirate's Lullaby
Kontakt:
GG: 54735455
poczta: pers.quinn@gmail.com

czwartek, 29 czerwca 2017





Yves Nuireur
ZARZĄDCA GŁÓWNEGO PORTU || 702 LATA || FRANCUZ Z URODZENIA || SZLACHCIC


I'm bringing sexy back Them other boys don't know how to act I think it's special what's behind your back So turn around and and I'll pick up the slack Take it to the bridge

DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ

poniedziałek, 22 sierpnia 2016


Yuuki Kurogawa 

GŁOS || RELACJE || GALERIA || HISTORIA || ZDOLNOŚCI
Nekromanta || Krew Idealnych Mistrzów || 18 lat || Magia Mroku i Nekromancji || Klub fanów duchów || Introwertyk || Córeczka tatusia || Tchórz || Kujon || Samokrytyczna || Młoda dama || Brak poczucia humoru || Apartament 25. Piętro I. || Przepraszalska || Mól książkowy || Beksa || Uczy się radzić w społeczeństwie || Ubiera się jak gotka


Wyobrażona bliskość cudzych cierpień spowodowana obrazami sugeruje, że istnieje powiązanie między tymi, którzy cierpią w oddali – i których widzimy w zbliżeniu na telewizyjnym ekranie – a uprzywilejowanym widzem. Powiązanie takie po prostu nie istnieje, to jeszcze jedna mistyfikacja, za którą kryje się nasz stosunek do władzy. Jeśli odczuwamy współczucie, mamy wrażenie, że nie jesteśmy wspólnikami tych, którzy przysporzyli cierpienia. Współczucie wyraża zarówno naszą niewinność, jak bezsilność.

~*~

Like the poison in her arm 
Like a whisper, she was gone 
Like when angels fall 

And in this heart of darkness 
Our hope lies on the floor 
All love like fame is fleeting 
When there's no hope anymore 

Like the poison in her arm 
Like a whisper, she was gone 
Like an angel 
Angels fall 

~*~

______________________________________________________________________________________________________

Nowy wygląd KP, bo nowa klasa no i ilość błędów mnie po prostu przytłoczyła xD 
Poprawiłam wszystko w miarę możliwości, ale jak coś to dzwonić, pisać tarabanić. Nie obrażę się :3 
Tytuł i cytat drugi sponsoruje: Hope Vol II - Apocalyptica Ft. Matthias Saye
Cytat sponsoruje: Susan Sontag – Widok cudzego cierpienia

sobota, 20 sierpnia 2016

ceol 

Wojownik silny jak wilk. Aby to osiągnąć należy odnaleźć harmonię między rodzinnym zaciszem a zwierzęcą rządzą mordu. Każdy Conall do tergo dąży, w końcu Canall w staro celtyckim oznacza ''silny jak wilk''. Przeszło tysiąc lat temu w Irlandii istniał klan, który słynął z nadludzkiej siły, zwinności oraz okrucieństwa. Wówczas twierdzono, że byli oni potomkami samego boga Conanna, jednak prawda była nieco inna. Faktycznie Conallowie byli blisko z bożkiem śmierci. Co roku oddawali mu własną ofiarę składającą się z dwudziestu jeńców, na których rok w rok polowali. Wszystkie ciała były polewane krwią wilków, krążących po starych kniejach Celtów. Od kilku pokoleń, rok w rok dzięki temu obrzędowi klan zapewniał sobie oraz wiosce bezpieczeństwo, gdy Connan postanawiał osobiście odebrać należną sobie daninę od ludzi. Szczęście jednych oznacza cierpienie drugich, Conallowie to wiedzieli, gdy mordowali niewinne istoty. Nie mieli wyrzutów sumienia. Rytuał wymyślony przez nich był co prawda okrutny, jednak zapewniał ich najbliższemu otoczeniu. Dlaczego mieliby się przejmować innymi plemionami, z którymi i tak walczyli o wpływy, ziemie uprawne oraz lasy? Nie musieli. Oni nie. Wbrew czyimkolwiek przypuszczeniom znalazł się ktoś, komu taka kolej rzeczy definitywnie przeszkadzała, wręcz obrzydzała. Tym kimś okazał się sam Dagda. Nadnaturalny byt czczony od wieków przez Celtów jako najwyższy bóg, patron płodności, obfitości i rolnictwa. Nie mógł dłużej słuchać lamentów strwożonych ludzi. Pod postacią starca wyruszył w podróż. Po tygodniu wędrówki odnalazł wioskę Kła a tam rodzinny dom Conall. Bez większych problemów został zaprowadzony do aktualnego nestora klanu. Nawet spytano go, czy czegoś nie potrzebuje. Poprosił o szklankę wody, zamiast tego głowa rodu poderżnęła mu gardło. Dagda pokręcił głową z rozczarowania a krew, która trysnęła na mężczyznę zaczęła go palić. Od dzisiaj co miesiąc będziesz stawał się bestią. Co miesiąc będziesz mordował swoich najbliższych dopóki, dopóty nie zrozumiesz ogromu swych grzechów. A gdy już odpokutujesz swe winy staniesz się jednym z najdoskonalszych myśliwych stąpających po tej ziemi!  Czyżby klątwa, która miałaby okazać się błogosławieństwem? Tak, po dwustu latach życia w ciągłym strachu przed każdą kolejną nocą Cahan w końcu zrównoważył swe grzechy własnym cierpieniem oraz krwią własnego rodu.
***
- Mamo! Ale kim stał się Cahan?! 
- Wilkołakiem idioto! Naprawdę się nie domyśliłeś?! Przecież jesteś jego potomkiem Coil! 
- Nie wyjaśniłaś tego! I dlaczego nazywa się tak samo jak nasz Cahan?! - kobieta westchnęła ciężko przymykając oczy. Niektóre jej dzieci naprawdę ciężko przyswajały sobie oczywiste rzeczy, jednak czego mogłaby się spodziewać po szczeniakach, które zamiast książki wolą aportować, niczym dobermany.
***
Wojownik nie do końca rozumiał jakim prawem jeszcze żyje, na szczęście nie miał zamiaru się zabijać, jeszcze nie teraz. Po kilku latach spotkał rudowłosą Beath, przepiękną wilkołaczkę, która wyjaśniła mu kim się stał i przekonała do pokochania daru jaki otrzymał po odbyciu długiej kary. Oczywiście zakochali się w sobie po jakimś czasie a po kilku latach klan Conall zaczął się odradzać. Musisz pamiętać, że nasz dar może być jednocześnie przekleństwem. Nie potrafimy kontrolować instynktów, jesteśmy dzicy i nieprzewidywalni, dlatego potrzebujemy siebie nawzajem. Rodzina czyni nas silniejszymi pod każdym względem. Nigdy nie wolno zapomnieć Ci o swoim stadzie. 

***
- Cahan jest dwudziestym pierworodnym synem a jednocześnie dwutysięcznym wnukiem pierwszego wilka naszego klanu, dlatego też... 
- No i co z tego?
- Gówno. Idź już spać.